3 największe problemy dostawców jedzenia

Zawód dostawcy jedzenia wcale nie jest tak bezpieczny, jakby mogło nam się wydawać. Plasuje się w czołówce najbardziej niebezpiecznych zawodów świata – zaraz po nim są górnicy, policjanci, strażacy czy żołnierze. Dlaczego to takie niebezpieczne? Z jakimi problemami zmagają się dostawcy jedzenia?

Ciągłe poczucie zagrożenia

Zawód dostawcy jedzenia można przyrównać do zawodu taksówkarza, gdzie pracownik taki pozostawiony jest samemu sobie. Nigdy nie może przewidzieć co się wydarzy, musi więc być przygotowany na każdy możliwy scenariusz. Osoby pracujące w charakterze dostawcy jedzenia przyznają, że czują się jak mięso armatnie. Często są zaczepiani, niejednokrotnie też napadani i okradani. Pomijając już fakt, że nigdy nie wiadomo kto otworzy drzwi, to najbardziej boją się nastolatków przesiadujących pod przysłowiowym “blokiem”, popijających piwko i szukających zaczepki.

[banner id=”5424″]

Najbardziej niebezpiecznie bywa jednak w weekendy, gdy podpici i wygłodniali klienci zamawiają dużo jedzenia na dowóz i nie mają z czego zapłacić. W takich sytuacjach najczęściej też dochodzi różnego rodzaju nadużyć – napadów, kradzieży i rękoczynów. Miejmy świadomość tego że dostawcy jedzenia żyją w silnym stresie i ciągłym strachu, bo w razie ewentualnej kradzieży, straty pokrywają z własnej kieszeni.

Skargi, chamstwo i poniżenie

Wszyscy znamy powiedzenie “klient nasz PAN” albo “klient ZAWSZE ma racje”. A co, jeśli nie ma racji? Dostawcy twierdzą, że niezależnie od tego, czy klient ma rację czy jej nie ma, nie można z nim dyskutować. Takiej postawy wymagają od nich pracodawcy, więc nie mają wyjścia, muszą albo się podporządkować, albo zmienić pracę. Zdarza się też, że klienci reagują agresywnie na problemy nie wynikające z winy dostawcy, np. kucharz spali ciasto do pizzy albo pomyli dodatki czy samo zamówienie. Dostawca nie miał na to wpływu, ale to właśnie on jest obrzucany wulgarnymi obelgami czy wyzwiskami.

Klienci lubią też okazywać dostawcom swoją wyższość, sprawiać, by poczuli się gorsi – bo w końcu to TYLKO dostawcy… Najśmieszniejsze jest to, że dostawcy to bardzo często osoby z wyższym wykształceniem, którzy mogliby pracować np. w banku, ale wybrali tę profesję ze względu na lepsze zarobki. Dostawcy przyznają, że nie reagowanie na obraźliwe komentarze klientów czy poniżające traktowanie wymaga od nich nadludzkiej cierpliwości.

Brak napiwków

Klienci bardzo rzadko zamawiając coś na dowóz dają napiwki. Dostawcy przyznają, że najbardziej skąpi są studenci oraz osoby bogate. Nie ma co liczyć również na napiwki od osób, które zamawiają jedzenie do pracy, dla siebie i znajomych. Średni napiwek wynosi 1,5 zł.

Istnieje też taki rodzaj napiwków, który niezmiernie upokarza dostawców. Nie ma nic gorszego niż sytuacja, gdy klient w ramach napiwku wręcza im garść miedziaków (po kilka, kilkanaście groszy łącznie). Co wtedy robią? Najczęściej oddają pieniądze klientom albo zostawiają je na wycieraczce i odchodzą.

Agnieszka Śliwińska/www.posbistro.com

[banner id=”5004″]

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *